Napisałem, co zobaczyłem w opisie, ale sam nie jestem (i nie byłem) w stanie się na ten temat wypowiedzieć, ze względu na brak kompetencji
. Ot domyślałem się gdzie szukać (b. specyficzny kształt blachy i styl jak na antyk), a skoro „przyklepałeś”, że wschód, to poszukałem. Choć nadal uważam, że zagadka nie była łatwa, bo i mnie było dość trudno znaleźć ów egzemplarz.
Cieszę się też, że nieco przybliżyłeś nam, co jest dokładniej na tej monecie. Teraz mwydaje się ona logiczna i spójna, tym bardziej, że opis który wcześniej przeczytałem (i przepisałem) nie bardzo odpowiadał temu, co widziały moje oczy
.
Jeśli mam czuć cię zwycięzcą zagadki (choć nie zupełnie się tak czuję) to moja, jak sądzę, będzie prosta.
Poniżej wstrząsający opis wydarzeń i fragment monety wyemitowanej przez głównego bohatera opowieści.
Pytanie: czyja to moneta, kto jest na rewersie i cóż to za wydarzenie? Ew. kto jest autorem owych słów?
„Barbarzyńcy więc, z błyskiem wojennego szału w oczach, ścigali naszych, całkiem już otępiałych, jakby krew zastygła im w żyłach. Niektórzy padali z rąk nieznanych zabójców, innych przygniatała do ziemi masa napierających wojowników, jeszcze inni ginęli od ciosów swoich kolegów. Rzadko bowiem ktoś cofał się przed stawiającymi opór lub oszczędzał tych, którzy się cofali. Ponadto drogi zatarasowane były leżącymi na nich na pół żywymi żołnierzami, którzy nie mogli znieść męczarni, jakie sprawiały im odniesione rany. Razem z nimi pole walki zapełniały również stosy martwych koni. Kres tym stratom, już nigdy niepo-wetowanym, które tak wiele kosztowały państwo rzymskie, położyła dopiero noc, zupełnie pozbawiona księżycowego blasku.
Zaraz z nastaniem ciemności cesarz padł - jak się przypuszcza - wśród zwykłych żołnierzy, śmiertelnie przeszyty strzałą (nikt jednak nie potwierdził, że to widział lub że był przy tym obecny), i nie mogąc oddychać, rozstał się z życiem; nigdy go już nie odnaleziono. Ponieważ niektórzy wrogowie długo przebywali w tej okolicy, aby okradać martwe ciała, żaden uciekinier czy mieszkaniec nie miał odwagi tam się zapuszczać. Inni podają, że [...] nie oddał ducha natychmiast, lecz z kilkoma przybocznymi z białej straży i eunuchami dotarł do znajdującej się w pobliżu wieśniaczej chaty, która miała dobrze zabezpieczoną drugą kondygnację. [...]. Kiedy ścigający tę grupę barbarzyńcy usiłowali rozbić zaryglowane drzwi, zostali obrzuceni strzałami z balkonu. W odpowiedzi, ażeby nie stracić czasu i możliwości grabieży, zebrali wiązki słomy i gałęzie, podłożyli ogień i spalili budynek wraz z ludźmi.”