Niestety uwazam ze masz tylko polowicznie racje - najwieksza wine ponosza naturalnie ludzie bo sie daja bezwstydnie oglupiac. Ale my ktorzy poswiecilismy sie "zwalczaniu wyzysku kolekcjonerów monet i innych środków płatniczych przez organizacje państwowe, jednostki gospodarcze i osoby prywatne" nie powinnismy przymykac oczu na sprytna manipulacje, ktora sie od dziesiatek lat w tej kwestii odbywa na rynku - manipulacji ktora przyszla z Ameryki, i na ktorej bogaca sie i firmy gradingowe i domy aukcyjne i handlarze - a wszystko naszym kosztem! Od poczatku istnienia TPZN przekonywalismy ludzi, ze nie powinni dac sie oglupiac - i jesli nawet dotarlismy tylko do ulamka zainteresowanych, to zadanie to nie przestalo byc aktualne i pilne - nic nie ma wobec tego tu nic do szukania bagatelizowanie problemow! Oczywiscie jest sluszne i prawidlowe, ze powinnismy szukac monet w jak najlepszych stanach zachowania - i ze moneta w stanie I ma absolutnie prawo byc drozsza niz ta w stanie III - pytanie tylko o ile drozsza (a dzis nalezaloby raczej niestety zapytac: ile razy drozsza...). Poniewaz ta wlasnie "wartosc umowna" danego obiektu nie ma nic wspolnego z zadnymi "prawami natury", a wynika z manipulacji rynku ze strony osob materialnie zainteresowanych srubowaniem jej w gore, powinnismy przynajmniej nie ustawac w wysilkach, aby z kolei z naszej strony manipulowac ja w dol! Pozwole to sobie przypomniec tu fragment wlasnego artykulu sprzed 3 lat "Uwolnic monetki":
"...zatem uscislijmy nasza definicje wyzysku kolekcjonera: wyzysk taki – to manipulacje zmierzajace do zafalszowania umownej wartosci rynkowej przedmiotow na niekorzysc zbierajacych je osob!
Prosze popatrzec, jak tego typu dzialalnosc moze wygladac w naszej praktyce numizmatycznej: produkuje sie najpierw tony „zlomu numizmatycznego” przewaznie sa to blyszczace obiekty nie znajace obiegu, albo wrecz z definicji zamkniete w pudelkach i nie przeznaczone do tego, zeby je reka ludzka dotykala... Monety? OK, monety... Propaguje sie (zwlaszcza wsrod mlodego pokolenia) kolekcjonowanie takich obiektow, bo to przeciez najbardziej aktualne emisje, dojsc do nich jest w miare najprosciej (choc niekoniecznie najtaniej) – a nade wszystko wiedzy fachowej nie potrzeba za wiele. Do tego ta rosnaca satysfakcja z w „astronomicznym” tempie wtrastajacej „wartosci” tego typu kolekcji. To wszystko juz znamy od dawna – nie zamierzam sie powtarzac. Ale rownoczesnie wychowuje sie pokolenia zbieraczy w przeswiadczeniu, ze KAZDA moneta ZASADNICZO powinna tak wygladac, jak tego typu swiecidelka! Potem na scene wkracza przeciwnik lepiej zamaskowany, ktory ci wmawia, ze musisz miec monety w totalnie wyabstrahowanych „stanach menniczych”. Aby okreslic, z jakim to wlasciwie stanem mamy do czynienia, zwykly smiertelnik (ktory juz przy odroznieniu stanu II od III ma niejakie trudnosci) musi sie naturalnie udac po opinie eksperta (i slono mu zaplacic). No bo jak tu na oko odroznic monete ze „znikoma ilościa skaz i rys tylko w niektórych miejscach o lustrze powyżej przeciętnej” od monety, ktora ma „poniżej znikomej ilości skaz i rys tylko w niektórych miejscach, a takze dobre lustro” (proba scharakteryzowania roznic miedzy MS65 a MS66 dokonana przez jednego z autorow katalogow internetowych). Dodatkowa zaleta uslugi eksperta jest naturalnie fakt, ze w ramach uiszczonej oplaty zamknie monetke w szczelnym nieotwieralnym slabie, aby wlasciciel nie popsul swojego znakomitego „MS-okazu” przez macanie brudnymi paluchami. No bo przeciez sam sobie moglby wyrzadzic nieobliczalna szkode! Przejrzenie „wytycznych” cenowych PCGS przekonuje nas na przyklad, ze moneta w stanie MS68 jest przecietnie 125-140 razy wiecej „warta” od tejze samej w stanie MS60 (zwierzeta w rodzaju MS69/70 nawet tam sie raczej rzadko zdarzaja...)! Wszystko wciaz w obrebie dzialki okreslanej przez nas, prymitywnych Europejczykow, jako stan I... Ale i my nie stoimy w miejscu, prosze popatrzec na pierwsze solidne sukcesy: nasza zlotowke z 1957 bita w nakladzie ponad 58 milionow egzemplarzy osiaga juz w stanie I cene katalogowa 6000 PLN (zawszec to 60x wiecej, niz stan III...), a tez na aukcji WDA poszla jako NGC MS 65 za 5600 PLN. Najbardziej chyba charakterystycznym przykladem w tym zakresie jest bita w lacznym nakladzie ponad 32 mln. sztuk zlotowka datowana na 1929 - w stanie I juz w drugiej edycji katalogu Parchimowicza notowana jako c.a.... Kiedy monituje tego typu zjawiska, slysze juz od lat zdanie-wytrych: „Moneta taka jest bardzo rzadka w tym stanie zachowania”. A zatem warto wydac na nia krocie! Warto? Z punktu widzenia handlarza, albo tzw. eksperta – na pewno warto..."
Bardzo pozdrawiam!
Marek