Witam wszystkich
Sprawa jest tyleż śmieszna co smutna. "Juliusz", "Prawdzic", "Wandal", "Tell" (czort wie, jakich jeszcze xywek używał) jakieś 7-10 lat temu grasował po wszystkich forach dyskusyjnych, mających coś wspólnego z historią i wszędzie głosił swe tezy. Konsekwentnie był wszędzie banowany po kilku tygodniach/miesiącach aktywności; wylatywał nawet z tych, które otwarcie głosiły spisek historyczny i wiarę w zakazaną archeologię. Miałem wtedy wątpliwą przyjemność brać udział w polemice z "Juliuszem". W efekcie nabrałem (nie tylko zresztą ja) podejrzeń, że jego teorie to nie jest przewrotny żart, to nie jest wybujała wyobraźnia, nie jest to nawet - z ignorancji i niewiedzy płynąca - wiara w spisek i zatajanie prawdziwej historii przez Wredne Siły. "Juliusz" jest najprawdopodobniej człowiekiem nie całkiem zdrowym na umyśle, który żyje sobie w swoim własnym, oderwanym do rzeczywistości świecie, gdzie cały ten wandaluzyjski bełkot jest logiczną i spójną wewnętrznie prawdą. O ile więc zawsze śmiech mnie bierze, gdy czytam jego wizje, o tyle smutno mi się robi, gdy pomyślę, co się może porobić z człowiekiem zupełnie bez tegoż człowieka winy.