Oczywiście nie należy ten utwór do najlepszych w jego twórczości, dużo lepiej wchodziły mi utwory czytane w tomiku poezji "Ody Barbarzyńskie". Trzeba też znać choćby pobieżnie biografię Carducciego, sporo o nim dowiemy się w Historia literatury Włoskiej w zarysie N. Sapegno który nadmienia: "Poezja Carducciego wznosi się jednym skokiem, wypowiadając się głosem własnym, łatwo dającym się rozpoznać w Hymnie do Szatana (1863) oraz w Jambach i epodach (1867-1869), które są książką jego najbardziej płomiennych polemik, jego jakobińskiego szału, i jego męskiej melancholii. Jest to moment w którym Carducci wykuwa także swój osobisty język poetycki, wolny od ołowianego płaszcza naśladownictwa i przesądów literackich, aktualny, udręczony, porywczy, najeżony przerwami i dysonansami, obfitujący w przedmioty i postacie, imiona i fakty. Jest to moment w którym on, dawny obrońca klasyków, zaczyna "szukać przygód na własne ryzyko"." Odczytać można w tym utworze satyrę... ale w pełni masz prawo odrzucić.