Witam :-)
Ciesze sie bardzo z zaistnialej goracej dyskusji na temat podstawowych doktryn Towarzystwa. Nie bez dumy poczytuje sobie, ze przylozylem reke do jej rozpetania...
Macku: nie mam w zasadzie zadnego konkretnego projektu dalszych zmian statutowych (poza moze skorygowaniem adresu forum interntetowego). Jak wiemy, przed rokiem dokonalismy bardzo daleko idacych zmian statutu (i skrocilismy go o jakies 50%) – m. in. skreslajac wiekszosc pasazy kojarzacych sie z polityka kontroli albo restrykcji wobec czlonkow TPZN.
Wiemy jednakowoz, ze Statut, czy nawet bardziej konkretne postanowienia wykonawcze, nie tak wielkie w praktycznym zyciu maja znaczenie, jak ich uznana, akceptowana i praktycznie wcielana w zycie interpretacja. Zadalem zatem (w sposob nieco prowokacyjny) pytanie, na ile aktualnie praktykowana interpretacja statutu harmonizuje z jego litera – w przekonaniu, ze Walne Zgromadzenie jako cialo o charakterze ustawodawczym zobowiazane jest ewentualne rozdzwieki (zwlaszcza jaskrawe rozdzwieki) w tym zakresie na biezaco regulowac. Sam wciaz jestem zdania, ze aktualne sformulowania Statutu pokrywaja sie z praktyka – zarowno jesli chodzi o praktyczne ignorowanie problemu „pseudoblaszek“, jak i tez w zakresie wciaz nam dostepnych „bijatyk mozgowych“ ze zwolennikami takiego procederu. Dotychczasowa dyskusja w tym wzgledzie takze potwierdza moim skromnym zdaniem takie stanowisko.
Drogi Kolego Vinn: jest powszechnie wiadomym fakt, ze wielu ludzi nawet w gruncie rzeczy bardziej zainteresowanych szlachetna numizmatyka nie moze powstrzymac sie od pokusy „zarabiania lusterkami na swoje kolekcje“ – skoro okazja po temu istnieje. Jak juz wspomnialem, nie zamierzamy nikogo z tego typu dzialalnosci rozliczac. Nie zawsze tak bylo – na poczatku doktryna nasza byla (przynajmniej na papierze) znacznie bardziej stanowcza. Coz jednak mozna poradzic na fakt, ze prawdopodobnie przynajmniej wiekszosc czlonkow TPZN (np. ja osobiscie) nie pochwala i dystansuje sie od takiej formy formy finansowania kolekcji. Dlaczego? Bo uwazamy, ze przedmioty, ktore okreslamy jako „zlom numizmatyczny“ uzyskaly swoja wartosc rynkowa w sposob sztuczny – na drodze spekulacji i manipulacji czynnikow oficjalnych i prywatnych. Innymi slowy: handel nimi (obojetnie w jak szlachetny sposob zainwestuje sie swoje zyski) to nic innego, jak oszukiwanie naiwniejszych od siebie nabywcow, ktorzy placa slone ceny za obiekty (przynajmniej numizmatycznie) bezwartosciowe, albo co najmniej sztucznie przewartosciowane. Nikt nie broni Koledze drogi do wstapienia w szeregi Towarzystwa – ale musi sobie Kolega w tym kontekscie sam zadac pytanie, na ile dobrze bedzie sie czul wsrod grona osob, ktorych pogladow byc moze nie podziela
Ciesze sie bardzo, ze Kol. Kujol poddal nasz Statut wnikliwej analizie krytycznej – nie jest to bynajmniej zjawisko czeste ;-) Tym niemniej zarzutow niescislosci nie podzielam i pragne wobec nich zajac stanowisko:
1) „...można wywnioskować że do TPZN można się zapisać a potem wypisać i jeszcze raz zapisać“ – faktycznie mozna, ale dlaczego ma byc to zaraz niescislosc? Dopuszczamy wypisanie sie z TPZN na wlasna prosbe – ale prosze zauwazyc, ze akceptacja ponownej prosby o zapisanie sie zalezy od decyzji Towarzystwa. Wprawdzie powszechna jest praktyka akceptowania nowych kandydatow do TPZN w sposob prawie automatyczny, ale w swietle Statutu nie musi bynajmniej tak byc. Sam przypominam sobie z czasow, kiedy bylem prezesem poddanie w watpliwosc jednej czy dwu kandydatur. Logiczne jest tez, ze ponowna kandydatura czlonka, ktory sie juz raz z TPZN na wlasna prosbe wypisal, bedzie budzic zwiekszona nieufnosc Prezesa i Triumwiratu. Zreszta szansa na tego typu „zabawy“ pojawic sie moze, jak Kolega sam zauwazyl, co najwyzej raz. W przeszlosci sytuacja taka miala miejsce jak dotad (o ile czegos nie przeoczylem) tylko jeden jedyny raz.
2) „...gdy ktoś przestanie być Członkiem Towarzystwa już nim być nie może po raz drugi“ Niezupelnie – osoba, ktora na wlasna prosbe wystapila z Towarzystwa, ma prawo ponownie zadeklarowac chec wstapienia do TPZN i (o ile zostanie to zaakceptowane) zostac ponownie jego czlonkiem. Tej procedury nie wolno jej jednak powtorzyc kolejny raz – jesli to zrobi, wypada na zawsze ;-) To samo dotyczy osob wydalonych z Towarzystwa na drodze pozbawienia czlonkowstwa.
3) Okreslenie „Towarzystwo może formułować w tym zakresie określone ogólne wytyczne, tym niemniej nie prowadzi wobec swoich członków jakichkolwiek form kontroli czy represji“ zamieszczne w Art. 3 Statutu nie kloci sie bynajmniej z przewidziana przez Art. 7 mozliwoscia pozbawienia czlonkowstwa TPZN - poniewaz dotyczy ono ogolnej kwestii realizacji pryncypiow ideowych Towarzystwa w odniesieniu do wlasnej praktyki kolekcjonerskiej – a ten bardzo prywatny aspekt i wymyka sie spod jakiejkolwiek kontroli TPZN - i tez kontrola taka, a tym bardziej represjonowanie czlonkow, nie jest przez nas absolutnie akceptowane. Art. 7 natomiast dotyczy o wiele szerzej pojetych interesow Towarzystwa – kto dziala na jego szkode, musi odejsc – i nie jest to bynajmniej represja w sensie Art. 3. Oczywiscie nie mozna wykluczyc sytuacji, ze czlonek „w umyślny i jaskrawy sposób uchybilby pryncypiom TPZN” (jak chce Art. 7) i zostalby wykluczony za to z Towarzystwa. Ale czy nalezaloby traktowac taka (hipotetyczna) sytuacje jako represje w sensie Art. 3? Mysle ze nie – ja traktowalbym tego typu sytuacje, jako „wyludzenie“ czlonkowstwa na podstawie jawnie falszywej deklaracji – co juz w inny sposob zasluguje na zaszeregowanie do wyraznych dzialan na szkode TPZN. Zreszta sytuacja taka nigdy dotad nie zaistniala – wypadki pozbawienia czlonkowstwa byly jak dotad podyktowane wylacznie trywialnym faktem utraty przez danych czlonkow zainteresowania aktywnoscia w Towarzystwie. Przejawow takich, pozornie banalnych, nie mozemy niestety bagatelizowac: poniewaz gremia nasze (zwlaszcza Walne Zgromadzenie) zdane sa w podejmowanych przez nie decyzjach na obecnosc okreslonego procentu zarejestrowanych czlonkow (w trakcie dyskusji i glosowan), istnienie „martwych dusz“ moze sparalizowac prace TPZN – sytuacja taka nastapila na poczatku 2008, kiedy Maciek zmuszony byl oglosic tymczasowa dyktature, bo statutowo przewidziane formy glosowan przestaly funkcjonowac! Zatem fakt bycia „martwa dusza“ jest jak najbardziej dzialaniem na szkode Towarzystwa – i na pewno bedzie i w przyszlosci „represjonowany“ bardziej, niz GNy poukrywane po kolekcjach... ;-)
Pozdrawiam bardzo serdecznie!
Marek