Przeczytałem niedawno ciekawą historie związaną z miasteczkiem w którym mieszkam jak to dawniej przy użyciu czarów skarbów szukano. Cyt.: "Używano do tego świecy z wosku młodych pszczół, które w ciągu roku trzykrotnie się wyroiły, święconej wody i noża zrobionego z żelaznego haka szubienicy, na której powieszono człowieka. Na dodatek nóż ten wykonano w Wielki Piątek w czasie nabożeństwa pasyjnego". W przeciągu miesiąca Mariana Miszkowa w ten że sposób znalazła dwa zakopane kotły z dukatami, a że zgodnie z ówczesnym prawem austriackim wszystko co sięgało niżej niż korzenie drzew należało do państwa toteż "eksploratorkę" poddano torturą pierwszego stopnia, tj. chłoście i przygniataniu kciuka, a potem jeszcze raz obito potrójnymi rózgami pod pręgierzem miejskim i wygnano poza granice księstwa.