Z komputerem to z przymrużeniem oka... Myślę, że właśnie odnośniki do tego, co znane teraz jest ciekawsze dla większości osób. Genealogią interesuję się od lat, rodzina traktuje mnie jak nieszkodliwego wariata, kiedy po raz kolejny pytam o różne rzeczy związane z przeszłością (dochodzą szczegóły, pewne rzeczy mogą być uściślone, kiedy wiem więcej). Ale większość z nich chętniej wysłucha czegoś o tamtych czasach, jeśli to będą takie właśnie absurdalne porównania. Warto mówić nawet w taki sposób, bo jest wtedy szansa, że zapamiętają i nie będzie jak z żoną brata mego dziadka- na pytanie o zdjęcia, czy dokumenty usłyszałam: "aaa tam, się przewalało to spaliłam". Może wtedy zamiast spalić oddadzą...
Temat jest akurat u mnie na czasie- nie dałam wyrzucić (nie moich) dokumentów- od metryk po przebieg pracy z lat 1927- 1947, bo ktoś wiedział, że tym się interesuję. Nie wiem jeszcze, co z tym zrobię, ale na pewno nie wyrzucę. To jest ciekawe, może znajdę potomków tych ludzi rzeczywiście zainteresowanych tymi papierami.
I rozumiem takie próby przeliczenia "gruszek na jabłka", ale oczywiście warto poszukać, jak się żyło w danych latach w tym rejonie w innych źródłach. Mam sporo materiałów o moich prapradziadkach, ale nie pomyślałam, żeby ich umiejscowić na tle czasów, w których żyli. Pewnie się za to zabiorę wkrótce.