RCV trochę przeżyło swój czas, a bardziej przydatne są w tym momencie paradoksalnie stare, jednotomowe jego wydania. Łatwo je dostać za przysłowiowe parę groszy, a informacje w nich zawarte spokojnie wystarczają do wyrobienia sobie bardzo podstawowej wiedzy jacy to cysarze bili monety i jak pi razy oko moneta danego władcy mogła wyglądać - ot, taki elementarz dla zupełnie początkujących, którzy nie wiedzą, czy ładować się w tę całą zabawę, czy nie. (Zakładam przy tym, że grupa ludzi, którzy przyswajają sobie wiedzę z książek jest nadal liczna, mimo że zdaję sobie sprawę, że duża część młodych takiego nawyku już nie ma, sieć im wystarcza. Nie potrafię wczuć się w tych ostatnich, ale wiem, że są.) Nawet ceny mogą być w takim wypadku przydatne - dla bardzo zgrubnego zorientowania się, czy dane monety są tańsze czy droższe, i dla takiego celu równie dobrze mogłyby być podawane w kamykach albo koronach austro-węgierskich.
Mam do RCV stosunek sentymentalny, bo właśnie w ten sposób zaczynałem kilkanaście lat temu przygodę z wiedzą na temat monet antycznych :-)
Obecna seria milenijna stawała się dziwniejsza z każdym kolejnym rozszerzeniem - skoro mamy 3,4,5,6 (była w pewnym momencie i taka przymiarka) tomów, a jednocześnie wiemy, że mamy w spisie ewidentne dziury na poziomie podstawowych nieraz typów, to co jest właściwie celem książki? RICem nigdy nie będzie, a czy jest jeszcze pozycją popularną?