Kolejny głos
Ten sam. Pan Sven Rosborn firmował znalezisko od początkowej publikacji w tabloidzie. Tym razem poznajemy nieco szerzej jego argumentację.
1. Rodzina Sielskich znajduje się w posiadaniu srebrnej monety Ottona I, dekorowanej brązowej bransolety, fragmentu innej brązowej bransolety, kawałka złota ze stemplem i budzącej największe zainteresowanie złotej płytki. Wszystko to, według Rosborna, musi być częścią znacznego depozytu złożonego z jakiejś szczególnej okazji.Z tekstu to wprost nie wynika, ale przedmioty te pochodzą być może ze znalezisk, których dokonano przy budowie kościoła w 1840 i które jeden z kolejnych proboszczów przekazał w 1945 jednemu z p. Sielskich (obecnie nieżyjącemu). Trochę za późno na określenie, czy to było faktycznie jedno znalezisko, czy kilka/kilkanaście różnych depozytów. Równie dobrze na plebanii był zbiór różnych kuriozów pochodzących także z innych znalezisk. Bez konkretnych zapisków/inwentarzy jest to niemożliwe do udowodnienia. Jest to zresztą tylko próba udowodnienia datowania, bo przedmioty mają się do siebie nijak - tutaj specjalnie tłoczona blaszka ze złota, a tu marnawa bransoletka?
2. zlecił analizę metaloznawczą płytkiNiestety nie znamy dokładnej metody, dajmy na to, że jest miarodajna. Jak czytamy dalej
Badanie wykazało wiele zanieczyszczeń, w tym ślady ołowiu. Jego obecność nie powinna być stwierdzona, gdyby zabytek miał być współczesnym fałszerstwem. Jakoś mnie to nie przekonuje. Tzn. w XVIII w., kiedy artefakt najprawdopodobniej powstał, nie było złota zanieczyszczonego ołowiem? A jaki problem, gdyby okazało się, że akurat ten stop jest supercharakterystyczny dla X w. (w co nie wierzę), współcześnie znaleźć odpowiedni przedmiot z epoki i przerobić go utrzymując oryginalny stop?
3. Wielu pytanych naukowców, w tym numizmatyków, nigdy nie widziało takiego zabytku jak płytka HaraldaJak widać, autor się zdaniem numizmatyków nie przejmuje :-)
Podobne tabliczki z napisami są czasami znajdowane w grobach, ale nigdy złoteFajno, to jest pierwsza:
, druga jest w artykule. Jak to są mają być artefakty tej samej klasy, to ja chyba nic z tego średniowiecza nie rozumiem.
No cóż, pożywiom-uwidim, póki co nie czuję się jakoś specjalnie bardziej przekonany. Wygląda to na bardziej emocjonalne niż zdroworozsądkowe podejście do sprawy i przypomina mi np. zdanie niektórych archeologów greckich, którzy przed dokładnym zbadaniem grobowca w Amfipoli widzieli tam pochówek Olimpias, matki Aleksandra i żony Filipa.
Artykułu p. Rosborna na academia.edu,
http://www.academia.edu/9522410/Ett_unikt_objekt_fr%C3%A5n_Harald_Bl%C3%A5tands_tid, póki co nie próbowałem do ugryźć żadnym translatorem, trzeba się będzie do niego przymierzyć.