ekspozycje nie pozwalające zobaczyc drugiej strony
O ile sam zazwyczaj kręcę nosem, sarkając na sposób ekspozycji monet w muzeach, to tym razem byłem pozytywnie zaskoczony. Co prawda, jestem zwolennikiem eksponowania monet w sposób umożliwiający obejrzenie awersu i rewersu, ale do tego potrzebna jest specjalna forma zespolonych szyb, co daje wgląd na obie strony, ale posiada również wady. Dla muzealnika jest to koszmarna forma gabloty, bo raczej nie gwarantuje zbyt dostatecznej formy bezpieczeństwa prezentowanych tak numizmatów.
Dla oglądającego potrafi być mało wygodna przy kontemplowaniu wizerunków z monet, gdyż przesunięcie osi awersu względem rewersu powoduje, że często mamy odwrócony obraz. W krakowskim muzeum sposób ekspozycji został dobrze zaplanowany, w sposób godzący różne oczekiwania. Co prawda monety są zazwyczaj eksponowane jednostronnie (za wyjątkiem zaledwie kilku perełek - np. florena Władysława Łokietka, czy 100-dukatówki Zygmunta III Wazy), ale umieszczone w dobrze oświetlonych gablotach, na wygodnej dla wzroku wysokości i co najbardziej istotne, z pełnym podglądem na interaktywnych tablicach umieszczonych przy każdej grupie gablot. Czysta bajka. Każda z prezentowanych monet jest tam łatwa do wyszukania, wyświetlenia opisu wraz z wysokiej jakości zdjęciami, a same zdjęcia można powiększać do gabarytów znacznie przekraczających rozmiary ekranu tablicy. To wszystko jest naprawdę całkiem zgrabnie zaaranżowane i dla maniaków naszego pokroju dające sporą satysfakcję.
Jeśli ktoś nie miał jeszcze okazji odwiedzić salonu pana Emeryka, to powinien uznać takową wizytę jako obowiązkową pielgrzymkę, będącą jednym z warunków drogi do raju. Niczym muzułmański obowiązek pielgrzymowania do Mekki, przełożony na numizmatyczną ... (religię?).
Proszę zwrócić jeszcze uwagę na czwarte zdjęcie zamieszczone przez Bartka. Widoczne są tam gabloty z tablicami interaktywnymi, ale widać tam również podręczne ściągi. Przy wszystkich gablotach można skorzystać z uproszczonej tabliczki z opisem, które w formie wygodnych i sztywnych płytek wiszą przy gablotach w kilku egzemplarzach, po które wystarczy sięgnąć.
Antyk... Owszem, na twarz nie powala, ale nie jest to przecież muzeum ukierunkowane na mennictwo antyczne. Antyk jest tam wstępem, jako historia pieniądza, która wprowadza w świat perełek polskiego mennictwa. Perełek tych tam dostatek!
Super impreza i już się cieszę na powtórkę za rok, bo nie wiem czy koledzy wiedzą i czy Bartek się wygadał, ale po oficjalnym zamknięciu padły propozycje Warsztatów z akcentem na wizytę w nowoczesnym laboratorium badawczym i w pracowni konserwatorskiej z kosmicznym wręcz sprzętem. Coś czuję, że częściej będziemy pływać Wisłą pod prąd, znaczy się, z Torunia do Krakowa