Zauważam u szanownego Kolegi jakąś taką zajadłość i zapalczywość w zwalczaniu tego wstrętnego Dylewskiego, któremu „książki wyskakują spod małego palca”. Na marginesie - jakoś strasznie dużo książek to on nie napisał.
Wydaje się, że przy tak obszernej publikacji pewne błędy, literówki czy niedociągnięcia są nieuniknione. „Historia pieniądza na ziemiach polskich” ma wiele zalet. Z pewnością napisanie i wydanie tej książki kosztowało autora sporo wysiłku, wymagało dużej wiedzy, czasu i pracy. Nie byłbym skłonny do deprecjonowania tego takimi mocnymi stwierdzeniami: „poszedł na łatwiznę”, „poprzepisywał”, „wyssane z palca”.
To, że nie chce Pan podzielić się swoją głęboką wiedzą „żeby nie pracować za Dylewskiego” jest dla mnie trochę niezrozumiałe. No bo albo ma Pan tę głęboką wiedzę albo jej Pan nie ma. Jak Pan ma to nie musiałby Pan przecież pracować w jej zdobywaniu. Albo też dysponuje Pan głęboką wiedzą ale nie chce się nią podzielić. A to już jakby trochę … niekoleżeńskie.
Po przeczytaniu tak zasadniczej krytyki książki pana Dylewskiego odniosłem wrażenie, że pozycje w Pana dorobku naukowym czy popularnonaukowym są pozbawione takich skandalicznych błędów. Chętnie bym się zapoznał.
Pozdrawiam serdecznie.
Może mniej emocji...
Myślę, że gumerowi bardziej chodzi o to, że przykre jest, że autor wniósł tyle pracy w oprawę graficzną (zdjęcia itp.), a treść jest jaka jest - tzn. niepełna, nie do końca poprawna itp. Wygląda to tak, że "byle jaka" treść w pięknym opakowaniu. "Byle jaka" jest twierdzeniem pewnie krzywdzącym i przesadzonym, ale z drugiej strony jeśli obecnie jest niemalże publicznie dostępna wiedza (choćby na przeróżnych forach i w przeróżnych artykułach) na dany temat to bardzo przykrym jest, że dalej ta wiedza jest ignorowana, a przepisywane są jakieś stare bzdury.
Osoby, które mają świadomość rozwoju takiej wiedzy są zwyczajnie zdegustowane takim podejściem do tematu.
Doceniam wkład pana Dylewskiego i myślę, że każdy docenia. A krytyka gumera jest konstruktywna, bo pokazuje gdzie jest źle i co można poprawić. Taka krytyka jest obowiązkowa i należy się cieszyć, że jest wyrażona, a nie wytykać zajadłość.
Można zrobić lepiej pewne prace - wiadomo, że nikt nie jest doskonały. Pamiętam swoje rozczarowanie najnowszym katalogiem monet Zygmunta III Wazy E. Kopickiego - powtórzone błędy z poprzedniego czterotomowego wydania. Żal. Z drugiej strony pamiętam jakie wrażenie zrobiła na mnie praca T. Igera. A mimo to i tej książce wytykane są błędy - granit01 pisał o błędnym przypisywaniu trojaków SAP do mennic i ubolewał, że przecież on już udowodnił, że było inaczej jak powszechnie się uważa.
Chodzi o to, żeby dbać o jakość merytoryczną przekazywanych treści. Bo jeśli się nie dba, to powstają mity, które potem bardzo ciężko wykorzenić.