Są oczywiście punce, które powstały w konkretnym celu i te są uzasadnione np.dla oznaczenia falsyfikatu, potwierdzenia próby kruszcu, walki z ustrojem, przebicia nominału/adaptacji (monety kolonistów lub japońskie oznaczone puncami chińskimi) lub jako znak emitenta. No od biedy znaki ułatwiające rozliczenie jaśnie pana z chłopstwem z folwarku.
Punca Pilawa to taki syndrom psa.
Ciekawe podejście, z którym zgadzam się jesli idzie o współczesne nam punce. Oczywiście żartowałem piszac, że sam będę puncował, nawiazujac do dawniejszej dyskusji o pewnym przypadku z All, gdzie nawet pan Jerzy poswięcił "zjawisku" jeden ze swoich artykułów. Jeśli idzie o te starsze przypadki jak kolekcja Potockiego, czy Czapskiego, to osobiście uważam te monety za "skrzywdzone", by nie powiedzieć uszkodzone, czy nawet zniszczone. Może nie dotego stopnia, co te położone na torach waskotorówki.
Spotkałem się ze stwierdzeniem, że punca Czapskiego jest gwarantem jakości i rzadkości numizmatu. Dla mnie tym gwarantem jest ekspertyza, bez uszkadzania monety. Punca taka jest dla mnie jedynie ciekawostka. Punce dominialne, o ile sa historyczne, sa innego rodzaju ciekawostka. Daja one w mojej opinii zniszczonej monecie szanse na powtórne zaistnienie, przywracaja jej świetność i niejednokrotnie podnosza jej wartość historyczna i numizmatyczna. Podobnie punce jefimków (jefimoków), gdańskie z 1577, czy Zygmunta Augusta na monetach sum neapolitańskich. Tu dziekuję panu Jerzemu Chałupskiemu za interesujacy artykuł na ten temat.