Wypowiedź Sergia Stube jest barwna, ale w kwestiach dot. drobnej monety wykazuje wiele luk w znajomości problemu. Przede wszystkim, ryska produkcja szelągowa to w pierwszym rzędzie efekt zakazu produkcji drobnej monety w RP w latach 1627-1650. W życiu codziennym była niezbędna, toteż Ryżanie (miasto, państwo szwedzkie dołącza z własną mennicą w Rydze dopiero w 1644 roku – wcześniej jako mennicę państwową kontrolowało w l. 1628-1634 Elbląg) po prostu weszli na lukę w rynku. Mołdawianie weszli na rynek na pewno przed 1665 rokiem, najprawdopodobniej jeszcze w latach 50., ale od 1661 gdzieś do 1664 na tak masową skalę, że wywołali inflację nawet w Inflantach. Mołdawskie szelągi były z miedzi powlekanej cyną, nawet bez śladowej ilości srebra, toteż przy okazji wywołały kryzys zaufania do wszystkich szelągów bilonowych – nikt nie chciał ich brać po cenie nominalnej. W dodatku mennice RP zaczęły bić szelągi miedziane. Są przekazy, że w 1662 roku miedziana boratynka była wymieniana chętnie na 5-6 innych szelągów, zapewne głównie mołdawskich, ale nie tylko – nie łatwo było je odróżniać od innych w masie obiegowej.
Dokumenty z Rygi bardzo wyraźnie mówią, dlaczego produkcję szelągów zakończono w grudniu 1664 roku (stemple do rzadkich egzemplarzy z datą 1665 prawdopodobnie przygotowano i wykorzystano wcześniej, w ostatnich dniach bicia).
Sprawa jest dość dobrze opisana, tylko w WN są trzy duże artykuły (1980 – 2013).