bardzo klaustrofobiczne wrażenie to robi. W tej chawirze Liwii to po godzinie dostałbym ataku neurastenii. Albo otrułbym żonę, albo kazałbym zamordować parę setek gladiatorów, albo jakichś chrześcijan bym poprześladował...
Z jednej strony jest coś ciężkiego dla nas do zrozumienia w architekturze rzymskiej, a konkretnie w tym zamknięciu na zewnątrz, braku okien... z drugiej strony wrażenie jest potęgowane przez pustość wnętrza. Na pewno kojarzy Pan, jak wygląda mieszkanie w surowym stanie - pierwsze wrażenie jest przytłaczające, takie małe klitki, te kable zwisające z sufitu. A potem jak się wyprowadzi to do swojego docelowego stanu, zaludni własnymi rupieciami - nagle metraż okazuje się dużo większy od tegoż pierwszego wrażenia. Tak samo tutaj, jak się wstawi ulubioną komodę Liwii, parę innych mebli, jakieś inne drobiazgi (może niekoniecznie jakieś lusterka i sprzęty stanowiące tzw. damską "gotowalnię" - akurat te pomieszczenia raczej miały status oficjalny, zdejmie to trupie świetlówkowe oświetlenie z sufitu, jak to zaludnimy służbą, zacznie to żyć. Po za tym pierwotnie - tak mi się przynajmniej wydaje - w miejscu, z którego jest robione zdjęcie, był perystyl.
Ten brak okien jest zresztą zrozumiały, jak się weźmie pod uwagę, że temperatury rzędu 35 stopni utrzymujące się tygodniami nie są w Rzymie czymś dziwnym - a po co komu wtedy jakieś dziwne otwory w ścianach, które tylko trzeba dodatkowo zasłaniać i przez które włazi skwar. Jak się człowiek przyzwyczai do takiego mieszkania od dziecka, to chyba nie czuje się zamknięty jak sardynka w puszce, przestaje to odczuwać, a w razie czego można sobie machnąć na ścianie widoczek przedłużający perspektywę.
Szukałem dobrej rekonstrukcji Domu Augusta, ale najlepsze, co znalazłem, to taki rzucik z góry, pokoje Liwii o ile dobrze nakładam współczesną plątaninę na ten obrazek, przylegają do perystylu zaznaczonego strzałką (za
http://www.maquettes-historiques.net/page18pb.html).