Gdzie tu jest miejsce na sejm, reprezentanta i prawotwórcę w polskim rozumieniu i tradycji?
Jeśli będziemy traktowali Królestwo Polskie jedynie jako jeszcze jedną prowincję imperium rosyjskiego to oczywiście nie ma tu ma tu miejsca na żadne sejmy i inne fanaberie. Ale ja właśnie próbuje od jakiegoś czasu bezskutecznie (i pewnie trochę nieudolnie) przekonać Panów, że Królestwo to było coś znacznie więcej niż prowincja. Był to poważny projekt polityczny. W XIX wieku najpoważniejszy – z własną armią, urzędami (nie chodzi tu tylko o polskie nazwy, ale o to, że zasiadali na tych urzędach Polacy), walutą, szkolnictwem.
Galicja z okresu autonomicznego była w swoim charakterze jeszcze bardziej polska, a czy mamy pokusy do nazywania jej państwem polskim?
Doceniam oczywiście autonomie galicyjską, ale pod względem ciężaru gatunkowego znaczyła ona mniej niż Królestwo (na przykład nie miała armii).
Jeśli przyjmuje Pan polski i państwowy charakter Królestwa, to z konsekwencjami, w postaci akceptacji jego systemu prawnego. Skoro tak, to jak Pan to godzi z rewolucyjnym aktem detronizacji legalnego monarchy?
Ależ oczywiście, że był to akt rewolucyjny, bezprawny i ze wszech miar szkodliwy. To, że odwołałem się do aktu detronizacji Mikołaja I nie oznacza, że uważam Mikołaja za króla Polski ze względu na ten akt. Wcześniej napisałem co jest w moim odczuciu rozstrzygające:
- uznanie go przez Polaków za króla
- koronacja królewska
Na akt detronizacji powołałem się aby przekonać Panów, że nawet z waszego punktu widzenia (niezależność od Rosji państwa powstańczego, które jak mniemam Panowie uznajecie za państwo polskie) powinno się uznać Mikołaja I za króla Polski.
Historia Polski w XIX w. to dzieje niezgody na zbrodnicze akty rozbiorowe. Niezgody wyrażanej w przeróżny sposób, zależnie od warunków i możliwości. Tylko dzięki takiej postawie znacznej, i rosnącej w miarę upływu czasu liczby ludzi mówiących po polsku możliwa była odbudowa państwa w szczególnie sprzyjających okolicznościach 1918 roku.
Tu zaczynamy się już poruszać w sferze interpretacji historycznych. Jeśli chodzi o moje stanowisko w tej kwestii, to jestem zdania, że historia naszego narodu potoczyłaby się znacznie lepiej gdybyśmy nie wytracili w tych szlachetnych porywach powstańczych naszej elity narodowej. Niezgoda na zbrodnicze akty rozbiorowe może przybierać różne formy. Formy powstańcze sprawie polskiej nie służyły.
Czy w takiej perspektywie popełniam błąd, uważając Królestwo Kongresowe za jeden z etapów rosyjskiego administrowania zdobytymi na nas ziemiami? Przecież nie była to żadna polsko-rosyjska ugoda.
Tu się z Panem częściowo zgodzę. Nie było rzecz jasna polsko-rosyjskiej ugody. Był to układ narzucony nam jednostronnie. Bez możliwości zmiany na milimetr. Ale należy dostrzec, że ten dyktat dawał nam jednak spore możliwości. Myślę, że polskie władze (zasadniczo administrowali Polacy, a nie Rosjanie) Królestwa jakkolwiek zdominowane przez cara, miały znacznie więcej swobody niż np. władze Księstwa Warszawskiego (które jest darzone przez Polaków takim sentymentem), czy władze PRL-u, przy którym nie mamy jakichś oporów aby używać nazwy Polska.